poniedziałek, 29 września 2014

Dorastanie i śmierć



By Rainbow Dash 
Nie kopiować!
Roxi i Teso rośli bardzo szybko, do Lwiej Skały zbliżyła się jakaś czerwona lwica widać było że nie ma dobrych zamiarów. Roxi i Teso zauważyli ją Teso wybiegł na przód i zapytał. -P prze przepraszam kim ty je jesteś? Tesowi słowa zaczęły się plątać. Lwica odwróciła się i powiedziała. -Ja ja jestem Sawa mszczę się na takich lwiakach jak ty! Po czym lwica zaczęła gryźć i drapać Tesa. Roxi pobiegła po Azolę, Roxi biegła już parę minut a Azolii nie było. W końcu Roxi ją zobaczyła, podbiegła do niej i wydusiła. -Teso... lwica... ratunek... Po tych słowach Roxi upadła na ziemię. Azloa pobiegła do Tesa zobaczyła go nie żywego, wzięła go na grzbiet  poszła do poddanych i powiedziała. -Moi drodzy Teso umarł przez nieznaną nam lwicę. Wszyscy umilkli i poszli do jaskini, Azola zarówno jak Roxi i Zavit zaczęła płakać.
Wiem tak początek i śmierć ale nie martwcie się Azola urodzi.
Dodałam obrazek jak wygląda śmierć Tesa :(

niedziela, 28 września 2014

Narodziny lwiątek.

Na Lwiej Ziemi panowali władcy, król Zavit i królowa Azola. Zavit miał sierść koloru beżowego i miał ciemno brązową grzywę, natomiast Azola miała kasztanową sierść. Zbliżał się dzień porodu Azoli, lwica czuła się coraz gorzej. Azola postanowiła się przejść jak tylko spróbowała wstać brzuch zaczął ją strasznie boleć.Lwica zaczęła rodzić Azola ryczała jednak nikogo nie było w pobliżu.Po 5 minutach udało się,lwica urodziła lwiczkę i lwa.Lwiczka była koloru różowego i miała biały pasek na głowie, natomiast lewek był złoty i miał małą rudą grzywkę. Azola postanowiła nazwać lwiczkę Roxi a lewka Teso. Zavit szukał Azoli w końcu znalazł ją. -Azola gdzie ty byłaś ooo... Tutaj Zavit urwał. -Azola nasze dzieci są bardzo ładne. -Ta różowa nazywa się Roxi a ten złoty nazywa się Teso.Zavit chciał coś dodać ale odszedł. Azola spojrzała na niego dziwnie, nie mogła zrozumieć dlaczego Zavit tak się zchowuje. Jednak Azola wzięła w pysk Roxi i Tesa a potem poszła do domu.

Witam

Witam ten blog nie będzie już opowiadał o królu lwie. Będzie natomiast opowiadał o królu lwie 4. Pozostałe posty zostawię może ktoś będzie chciał przeczytać. A i zmieniłam adres bloga na krollew4zyciektoregochcialesniepoznac.blogspot.com.Kohu jak ja napiszę pierwszy post to ty będziesz pisać ma nadzieję że zrozumiałaś. Pozdrawiam i życzę miłego dnia.

wtorek, 9 września 2014

Dziecko Mheetu


Mheetu był młodszym bratem Nali. On też znalazł sobie żonę-Aurelię. Aurelia bardzo go kochała,a Mheetu jej to odwzajemniał. Pewnego dnia spojrzał na jej brzuch. Zauważył,że lwica bardzo szybko zaczęła grubnąć. Myślał,że po prostu zbyt dużo je. Aurelia też tak myślała. Nie było żadnych objawów ciąży,i lwica chciała zrzucić zbędne kilogramy. Biegła już długo,gdy zobaczył ją Rafiki. Stary pawian ryknął z przerażenia. Widział,że Aurelia jest w ciąży. Od razu jej to powiedział,a lwica zaniepokoiła się. Myślała,że teraz nie będzie mogła mieć dziecka,ale wcale tak nie było. Na szczęście Rafiki przybiegł do niej w ostatniej chwili. Lwica bardzo podziękowała staremu i mądremu pawianowi,i wróciła do męża. A Rafiki nie czuł się z tego powodu dumny,po prostu pomógł Aurelii. Aurelia była już koło Mheetu,gdy zauważyła Nalę. Lwice poplotkowały chwilę,a potem dołączył się do nich Mheetu. Aurelia trochę wstydziła się mówić o ciąży przy Nali,ale powstrzymała wstyd. Po kilku minutach wyznała im to. Ku zaskoczeniu Aurelii,wszyscy bardzo się z tego cieszyli. Mheetu wybuchł radością,a Nala serdecznie jej gratulowała. Po krótkiej rozmowie,Nala poszła do jaskini,a Mheetu i Aurelia w swoją stronę. Szczęśliwy lew opuścił na chwilę żonę,ale Aurelia chciała iść z nim. W końcu lew zgodził się,a Aurelia szła bardzo powoli. Przyglądała się ciekawie światu,który miała codziennie taki sam. Mheetu patrzył na nią dziwnie,ale rozumiał jej obawy. Lwica naprawdę bała się w ciągu ciąży. Uważała na najmniejszy kamyczek,by tylko nic się nie stało. Lew nie chciał,aby po kilku dniach jego żona aż tak się zmieniła. Aurelia krok po kroku stawała się zaawansowaną paranoiczką. Szła prawie,że na palcach,bo bała się nadepnąć na drzazgę. Po kilkunastu minutach Mheetu zauważył Tikata,jednego ze swoich kolegów. Tikat spojrzał na nią dziwnie. Najpierw myślał,że to Nala,więc dziwił się,że Aurelia jest w ciąży z własnym bratem. Potem Mheetu wytłumaczył mu,że to nie jest Nala. W końcu Tikat dostrzegł różnice,i przeprosił Aurelię. Lwica przebaczyła mu od razu,chociaż zapamiętała tą pomyłkę. Potem poszli do Rikara,którego nie znaleźli nigdzie,i odpuścili sobie szukanie. Potem lwicy nie chciało się już nigdzie chodzić. Mheetu zrozumiał to,i nawet przyznał rację żonie. Przecież nie mogła się niepotrzebnie przemęczać. Chciał po nich iść sam,lecz Aurelia mu nie pozwoliła. Następnego ranka wszyscy już o tym wiedzieli. Wiele lwów gratulowało młodej parze. Wtedy narodził się już Kopa,a Nala była krótko po porodzie Kiary. Aurelia bardzo chciała,aby urodziła jej się lwiczka. Ona też bardzo chciała mieć córkę. Mheetu było to obojętne. Jeszcze tego popołudnia,lew zostawił Aurelię pod opieką Simby,a sam poszedł z Nalą na rozmowę. Poszli do dżungli. Timon i Pumba tez chcieli iść,ale lwy im nie pozwoliły. Mheetu i Nala sami poszli w głąb dżungli. Zaszyli się w najciemniejszych zakątkach,i zaczęli rozmawiać. Często się śmiali,a Aurelii czas tylko się dłużył. Simba musiał odejść,ale obiecał,że nie opuści Aurelii. Lwica spała,a Simba miał jej pilnować. Ale uznał,że Aurelia jest już dość dorosła,by sama się sobą opiekować. A tymczasem Nala i Mheetu śmiali się w najlepsze,i zaczęli rozmawiać o ciąży lwicy. Mheetu polizał Nalę,a ona wtedy odeszła. Śmiała się do rozpuku,gdy Mheetu zaczął się o nią martwić. Wtedy przypomniał sobie,że Aurelia jest pod opieką Simby. Niezbyt ufał Simbie,z którym kiedyś bardzo się kłócił. Kłócił się głównie o Nalę,ale potem już to zrozumiał. Nie chciał,aby jego żona długo przebywała z Simbą. Gdy lwy dotarły na Lwią Skałę,i zobaczyli Aurelię bez Simby,Nala poszła zrobić mu awanturę. Aurelii nic się nie stało,tylko spała. Potem zbliżał się czas porodu. Aurelia bardzo chciała nazwać swoją córeczkę Kiara. Ale niestety,Simba i Nala się na to nie zgodzili. Mheetu też niezbyt spodobał się ten pomysł. Gdy lwiczka się narodziła,była bardzo podobna do Sarafiny,Aurelii i Nali. Właściwie była taka sama jak jej mama. Różniła się tylko trochę jaśniejszym odcieniem sierści,ale oczy miała tak samo piękne i fioletowe. Aurelii czasem zmieniały się oczy,z niebieskiego na fioletowe,albo z fioletowych na niebieskie. Było to dziwnie nie tylko dla innych lwów,ale dla niej samej. Lwiczce najpierw nadano imię Kiara. Ale Simba i Nala wywalczyli sobie to,żeby tylko ich córka miała na imię Kiara. W końcu Mheetu i Aurelia nazwali swoją córkę Nina.


Odwiedziny Mufasy


Simba został zwabiony do wąwozu przez wuja Skazę. Lew kazał księciu zaczekać na Mufasę,po czym sam poszedł dać znak hienom. Simba uczył się ryczeć,czekając na niespodziankę od ojca,którą obiecywał mu wuj. Lwiątko ćwiczyło na kameleonie,gdy zatrzęsła się ziemia. Przerażone lwiątko spojrzało w górę,i zobaczyło tysiące biegnących ku niemu antylop gnu. Książę wspiął się na drzewo,po czym zobaczył Zazu. Mufasa natychmiast pobiegł mu z pomocą. Wyciągnął go z wąwozu,i lwiątko zostało uratowane. Siedział na kamiennej półce,podczas gdy Mufasa walczył o życie. Już raz spadł do gnu,a następnym razem z tego nie wyjdzie. Simba obserwował poczynania ojca. Nie mógł jednak zobaczył całej tej historii. Nie wiedział,że Skaza zrzucił swojego brata,gdy ten poprosił go o pomoc. Widział tylko spadającego króla. Gdy stado przebiegło,lwiątko wróciło do nieżywego ojca. Płakało i błagało o pomoc,ale to nie pomogło. Król został stratowany. Po kilku chwilach przyszedł Skaza. Lew powiedział mu,aby odszedł z Lwiej Ziemi. Lwiątko nie domyślało się,że to Skaza zabił Mufasę,i posłał za nim hieny. Simba uciekł,a Shenzi,Banzai i Ed zaczęli go gonić. Jednak Simba biegł za szybko,i hieny go nie dogoniły. Potem rzucił się w ciernie,gdzie nie odważyły się pójść tchórzliwe hieny. Lwiątko uciekło na pustynię. Tam było bezpieczne,ale w końcu nie miało sił,i upadło. Sępy nie rozróżniały królewiczów,królów,i zwykłych lwów,po prostu polowały. Sępy zabiłyby małego Simbę,gdyby nie Timon i Pumba. Dwójka szczęśliwych zwierzaków bardzo chcieli mieć trzeciego przyjaciela. Obaj byli wyrzutkami,a Simba prawie tak samo. Nie chciał im powiedzieć co stało się jeszcze przed chwilą,ale surykatka i guziec wszystko mu opowiedzieli. Lwiątko musiało zostać przy nich by przeżyć,ale nawet polubiło nowych przyjaciół. Jednak Simba nie od razu zasnął. Nie chciał przez cały czas siedzieć,bo i tak by nie zasnął. Timon chciał aby został,ale lwiątko poszło własną drogą. Timon i Pumba próbowali go dogonić,ale Simba był szybszy. W końcu lwiątko zaszyło się w najgłębszej dżungli. Tam dwójka przyjaciół już nie poszła. Książę znów zaczął płakać. Przypomniał sobie o zmarłym ojcu,przygodzie z hienami,i wygnaniu. Nie było to całkowite wygnanie,lecz został bez domu. Miał dom w dżungli,lecz to nie zastąpiło mu prawdziwego domu na Lwiej Ziemi. Tęskniła za przyjaciółmi i rodzicami. Tęsknił szczególnie za Nalą i Mufasą,do których był najbardziej przywiązany. Poszedł na kamienistą drogę,gdzie znów płakał. Lwiątko było strasznie smutne,a Mufasa już dostał się do nieba. Sprawiedliwy i mądry król nie musiał długo czekać,aby go tam przyjęli. Wszyscy wiedzieli,że Mufasa był dobrym lwem. Nie zastanawiali się nawet,by go przepuścić. Simba był całkiem sam,gdy zaczął patrzeć na dół. Była tam całkiem spora przepaść i myślał,czy by tam nie spaść. Ze łzami w oczach zaczął myśleć o samobójstwie. Myślał o tym na poważnie,i coraz bardziej o tym myślał. W końcu otworzył pysk,i spróbował ryknąć. Uczył się ryku,żeby przestać myśleć o nieszczęściach. Ale z oczu małego Simby wciąż wypływały nowe łzy. A tymczasem w niebie,Mufasa widział co robi jego syn. Nie mógł znieść myśli,że Simba jest teraz pod opieką Timona i Pumby. Wtedy właśnie pokazał się Simbie. Już nie jako żywy król,lecz wielki duch. Jednak Simba nie widział ojca,który przeminął z pierwszym powiewem wiatru. Po kilku minutach Simba przestał płakać,i postanowić wrócić do nowych przyjaciół,i nauczyć się życia według Hakuny Mataty. Jednak Mufasa zbytnio martwił się o niego,by zostawiać go teraz samego. Jako wielki złoty duch wystawił łapę do wygnanego księcia. Simba czuł,że to ktoś dla niego ważny,lecz nie wiedział kto. Gdy już prawie widział ducha,duch Mufasy zniknął. Rany psychiczne Simby były jeszcze zbyt słabo zagojone,by mógł spotkać się z Mufasą. Mufasa jednak wykonał swoje zadanie,i wrócił do nieba.